Panie i Panowie! Powiedzenie, żeby kogoś nie słuchać, bo będzie się zimą w sandałach chodziło, traci rację bytu.
W butach owych zimą chodzić można, ba, nawet należy! (sic!) Dowiedziałam się o tym wczoraj z krótkiego artykuliku i uprzejmie donoszę. W razie, gdyby ktoś przegapił.
A jeśli znudziły Ci się zimowe buty - wyciągnij z dna szafy sandały na platformie i załóż je do ciepłych rajstop i zakolanówek. Sandały do rajstop? To już nie obciach, ale absolutny „must-have” tego sezonu.
Dla zainteresowanych całość można przeczytać tutaj:
Rozbroiło mnie podejście do tematu. Przypomniałam sobie niedawne siarczyste mrozy i zatrzęsłam się na samo wspomnienie. Chciałabym zobaczyć autorkę, jak przedziera się w sandałkach i modnych ubrankach poprzez zaspy, śnieg i błoto, lub czeka na autobus (który przyjeżdża z wielkim opóźnieniem, bo zima jak zwykle zaskakuje drogowców…). Byłby to pyszny widok. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że Pani ta nigdzie pieszo nie chadza, a się wozi, tudzież wożona jest.
I zima jej niestraszna!
Osobiście w mroźne miesiące preferuję wzgardzone przez tę Panią dżinsy, ale nikogo nie namawiam. Spódnice, sukienki polary, swetry, bluzy, bluzki – wkładajcie do woli. Przy bardzo minusowych temperaturach polecam jednak ubieranie się „na cebulkę”. Ślepe podążanie za modą zawsze przynosi więcej szkody niż pożytku. Nie zapominajmy o czapach, szalikach i ciepłym obuwiu. Tak jest praktycznie i zdrowo (ściągamy warstwy, gdy za ciepło i już!)
I nie sądzę, by to zagrażało naszej kobiecości… Męskości zresztą też nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz