Szukaj na tym blogu

czwartek, 2 grudnia 2010

Recenzja książki: Ian McEwan, Marzyciel

Żeby mogło się zdarzyć, trzeba marzyć...

 

 

Książka dla młodszych i wszystkich dorosłych, którzy nie zapomnieli, że sami byli dziećmi...

  
Jak napisać książkę z perspektywy dziecka, nie popadając w infantylność i banał? Receptę na sukces znalazł brytyjski pisarz Ian McEwan. Za pomocą prostych środków wyrazu wyczarował świat, który wzbudza tęsknotę za własnym dzieciństwem.
Główny bohater to  mały chłopiec - Peter Fortune. Otoczenie sklasyfikowało go jako dziecko dziwne i trudne, które nie umie odnaleźć się w rzeczywistości. Wzbudza niepokój swoim nietypowym zachowaniem, gdyż większość czasu spędza w samotności na przemyśleniach i fantazjach. Tymczasem okazuje się, że wewnętrzny świat Petera jest niezwykle barwny i bogaty. Nikt nie ma do niego bezpośredniego dostępu, gdyż  „nie da się wiedzieć o czym myśli osoba, która nic nie mówi". Peter bowiem mówi niewiele, postanawia jednak swoje sny i historie, dziejące się w jego głowie, spisywać. Co z tego wynikło? "Kiedy dorósł został wynalazcą i pisarzem i był szczęśliwy". Nie dał się zamknąć w ramy określonej grupy, zachował swoją tożsamość, co okazało się kluczem do jego przyszłego szczęścia.
      Po tę niewielkiego formatu książkę sięgnęłam z ogromną ciekawością i się nie zawiodłam. Świat wykreowany przez Iana McEwana to ciągłe balansowanie na granicy snu i jawy. Warto zanurzyć się w te krótkie opowieści - obrazki z życia głównego bohatera, właśnie po to, by się rozmarzyć. Urzekło mnie, że te historie nie są przesłodzone, są natomiast momentami niepokojące, chwilami zabawne, nie pozostawiające obojętnym. Mamy tu chłopaka z krwi i kości, który potrafi się złościć, bać i cieszyć, który wzbudza autentyczną sympatię u czytelnika.
Od tego dzieła nie mogłam się oderwać. Przykuła mnie ciekawość, co będzie dalej, jak daleko posunie się fantazja Petera. W opowieściach tych nigdy do końca nie wiadomo czy chłopiec przebywa jeszcze w świecie realnym, czy już snuje intrygujące, oniryczne wizje, jemu samemu mieszające się z rzeczywistością.  Jego metamorfozy są dziwne i zaskakujące, a do tego wyjątkowo plastyczne. Raz toczy bój z lalkami siostry, innym razem zamienia się w kota o miękkim futerku, to na chwilę staje się niemowlęciem bądź dorosłym… Ale nie będę psuła zabawy, a książkę z czystym sumieniem polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz