Szukaj na tym blogu

wtorek, 7 grudnia 2010

Zimowa moda

Panie i Panowie! Powiedzenie, żeby kogoś nie słuchać, bo  będzie się zimą w sandałach chodziło, traci rację bytu.  

W butach owych zimą chodzić można, ba, nawet należy! (sic!) Dowiedziałam się o tym wczoraj z krótkiego artykuliku i uprzejmie donoszę. W razie, gdyby ktoś przegapił.

A jeśli znudziły Ci się zimowe buty - wyciągnij z dna szafy sandały na platformie i załóż je do ciepłych rajstop i zakolanówek. Sandały do rajstop? To już nie obciach, ale absolutny „must-have” tego sezonu.

Dla zainteresowanych całość można przeczytać tutaj: 



Rozbroiło mnie podejście do tematu. Przypomniałam sobie niedawne siarczyste mrozy i zatrzęsłam się na samo wspomnienie. Chciałabym zobaczyć autorkę, jak przedziera się w sandałkach i modnych ubrankach poprzez zaspy, śnieg i błoto, lub czeka na autobus (który przyjeżdża z wielkim opóźnieniem, bo zima jak zwykle zaskakuje drogowców…). Byłby to pyszny widok. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że Pani ta nigdzie pieszo nie chadza, a się wozi, tudzież wożona jest. 
I zima jej niestraszna!




Osobiście w mroźne miesiące preferuję wzgardzone przez tę Panią dżinsy, ale nikogo nie namawiam. Spódnice, sukienki polary, swetry, bluzy, bluzki – wkładajcie do woli. Przy bardzo minusowych temperaturach polecam jednak ubieranie się „na cebulkę”. Ślepe podążanie za modą zawsze przynosi więcej szkody niż pożytku. Nie zapominajmy o czapach, szalikach i ciepłym obuwiu. Tak jest praktycznie i zdrowo (ściągamy warstwy, gdy za ciepło i już!)

I nie sądzę, by to zagrażało naszej kobiecości… Męskości zresztą też nie.

czwartek, 2 grudnia 2010

Recenzja książki: Ian McEwan, Marzyciel

Żeby mogło się zdarzyć, trzeba marzyć...

 

 

Książka dla młodszych i wszystkich dorosłych, którzy nie zapomnieli, że sami byli dziećmi...

  
Jak napisać książkę z perspektywy dziecka, nie popadając w infantylność i banał? Receptę na sukces znalazł brytyjski pisarz Ian McEwan. Za pomocą prostych środków wyrazu wyczarował świat, który wzbudza tęsknotę za własnym dzieciństwem.
Główny bohater to  mały chłopiec - Peter Fortune. Otoczenie sklasyfikowało go jako dziecko dziwne i trudne, które nie umie odnaleźć się w rzeczywistości. Wzbudza niepokój swoim nietypowym zachowaniem, gdyż większość czasu spędza w samotności na przemyśleniach i fantazjach. Tymczasem okazuje się, że wewnętrzny świat Petera jest niezwykle barwny i bogaty. Nikt nie ma do niego bezpośredniego dostępu, gdyż  „nie da się wiedzieć o czym myśli osoba, która nic nie mówi". Peter bowiem mówi niewiele, postanawia jednak swoje sny i historie, dziejące się w jego głowie, spisywać. Co z tego wynikło? "Kiedy dorósł został wynalazcą i pisarzem i był szczęśliwy". Nie dał się zamknąć w ramy określonej grupy, zachował swoją tożsamość, co okazało się kluczem do jego przyszłego szczęścia.
      Po tę niewielkiego formatu książkę sięgnęłam z ogromną ciekawością i się nie zawiodłam. Świat wykreowany przez Iana McEwana to ciągłe balansowanie na granicy snu i jawy. Warto zanurzyć się w te krótkie opowieści - obrazki z życia głównego bohatera, właśnie po to, by się rozmarzyć. Urzekło mnie, że te historie nie są przesłodzone, są natomiast momentami niepokojące, chwilami zabawne, nie pozostawiające obojętnym. Mamy tu chłopaka z krwi i kości, który potrafi się złościć, bać i cieszyć, który wzbudza autentyczną sympatię u czytelnika.
Od tego dzieła nie mogłam się oderwać. Przykuła mnie ciekawość, co będzie dalej, jak daleko posunie się fantazja Petera. W opowieściach tych nigdy do końca nie wiadomo czy chłopiec przebywa jeszcze w świecie realnym, czy już snuje intrygujące, oniryczne wizje, jemu samemu mieszające się z rzeczywistością.  Jego metamorfozy są dziwne i zaskakujące, a do tego wyjątkowo plastyczne. Raz toczy bój z lalkami siostry, innym razem zamienia się w kota o miękkim futerku, to na chwilę staje się niemowlęciem bądź dorosłym… Ale nie będę psuła zabawy, a książkę z czystym sumieniem polecam.

Sztywne ramy kobiecości


Kiedyś samo słowo „kobieta” miało wydźwięk pejoratywny. Kim najczęściej była? - Rodzącą zdrowych synów matką i służącą, eufemistycznie rzecz ujmując: strażniczką domowego ogniska. To mężczyzna miał łożyć na rodzinę, dbać o jej byt i bezpieczeństwo. Z męskością natomiast kojarzone były od zawsze silne cechy charakteru: odwaga, racjonalizm, odpowiedzialność czy sumienność… Ale przecież czasy się zmieniły, mamy równouprawnienie! Na pewno?  

Szkoła

Powinna uczyć otwartości i samodzielnego myślenia. Już w irytujących czytankach wpajane są stereotypowe obrazy podziału ról. Chłopcy wiecznie bawią się z tatusiami, a dziewczynki dotrzymują mamusiom towarzystwa w kuchni i przy różnorodnych pracach domowych. Przecież to niesprawiedliwe! Oczywiście wszyscy są szczęśliwi i uśmiechnięci. W końcu jest tak, jak być powinno. Radosna rodzinka – model dwa plus dwa (rodzice plus dzieci, koniecznie, obojga płci), w której każdy wypełnia przypisane im przez tradycję i kulturę role. Dziecięce lektury szkolne rzadko ukazują kobietę jako stronę aktywną, radzącą sobie samodzielnie z problemami, nadążającą za zmieniającym się światem. W świadomości utrwala się więc obraz kobiety jako istoty słabszej,która sama sobie nie poradzi w życiu. Trochę pomóc mogą własne poszukiwania. Silne dziewczynki pojawiają się np. u Astrid Lindgren (Pippi, czy Ronja - córka zbójnika, to charakterystyczne bohaterki, które pamiętam), jednak szkoły nie popularyzują specjalnie takiego wzorca. Późniejsze lata oferują natomiast naukę z niemal całkowitym pominięciem roli kobiety w historii, nauce, filozofii, polityce i społeczeństwie. Nic dziwnego, że tak trudno odeprzeć jest ataki, skoro kobiecość była i jest spychana na margines. Utrwalony obraz utrudnia nam odnalezienie swojej drogi, przekłada się to na życie dorosłe, a potrzeba dużo odwagi i silnej woli, by sprzeciwić się ogólnie przyjętemu status quo.

Media – reklamy

Lansowane są przede wszystkim dwie kwestie. Pierwsza to „czytankowa” Matka-Polka, opiekująca się dzieciątkami serwująca mężusiowi pyszny obiad. Zwykle jest nieskazitelnie ubrana i promiennie uśmiechnięta, wręcz rozanielona, że tak cudownie wywiązała się ze swej funkcji. Tu, dajmy na to, reklama zaczynająca się od słów: „Zrobię moim chłopcom niespodziankę” – kulinarną rzecz jasna. Nie twierdzę, że gotowanie dla swojej rodziny jest złe! Przeciwnie. Tylko dlaczego tak rzadko udziela się tu mężczyzna? Dlaczego promuje się nadal jedyny i słuszny podział ról i obowiązków? No tak, przecież mamy jeszcze drugi stereotyp: Kobieta-Wamp. Wabi i kusi swoim ciałem, wdziękiem i urodą. Jakby nic pod tą powłoką nie było. Piękno i tak nieodłącznie będzie się wiązało z kobiecością. Jednak trzeba podkreślać, że nie jest to nasz jedyny atut.

Społeczeństwo

Podobno świat się zmienia, stoi przed nami otworem. Jednak kobiety stale muszą walczyć o swoje miejsce w pracy,o awans, narażone są na złośliwe uwagi, niewybredne komentarze. Kwestia płciowości stale nam towarzyszy. W każdej niemal dziedzinie życia kobieta musi dużo bardziej się starać, udowadniać swoją wartość, wiarygodność, profesjonalizm. Feministki nie chcą być mężczyznami – jak to niektórzy błędnie i śmiesznie sugerują. Jednak świat jest tak urządzony, że można w jednej chwili kochać i nienawidzić tego, że jest się kobietą. Zygmunt Freud twierdził, że zazdrościmy mężczyznom penisów. Ale to nie ten znajdujący się między nogami narząd jest przecież najważniejszy. Co to ma być? Klucz do szczęścia? Zabawne! Kobiety radzą sobie i bez tego. Ważne, by miały głowę… ale na karku.
Nawet młodzi mężczyźni marzą czasem o świecie, w którym panowaliby, jak to niegdyś było, nad sytuacją, a panie byłyby bierne i podporządkowane. Winę ponoszą za to też, niestety, kobiety – matki, które nie potrafią wpoić synom innych przekonań. Przez to w wyobraźni chłopców roją się obrazy nadrzędnej roli wobec kobiety. Trzeba jednak wspomnieć o tym, że nie wszystkie panie chcą zmieniać świat. Odpowiada im patriarchalny model rodziny. Nie można ich za to potępiać. Jeśli jest to ich świadomy wybór i czują się w nim spełnione, to nie wolno im tego zabierać, ubliżać, i twierdzić, że takie życie jest gorsze, mniej ambitne, puste, etc. Wartościowanie jest nie na miejscu. Najważniejsza jest właśnie możliwość wyboru: Każdy ma prawo żyć tak, jak chce[*].

Na tym sprośnym świecie jest się czyjąś żoną albo czyjąś dziwką – albo na najlepszej drodze do stania się jedną czy drugą. A jeśli nie pasujesz do żadnej z tych kategorii, dają ci do zrozumienia, że coś jest z tobą nie w porządku” [„Świat według Garpa”, John Irwing].

Autor w imieniu bohaterki trafia w sedno. Nawet jeśli kobiecość nie ogranicza się do tych dwóch kwestii, to i tak stale jest w coś wpisywana, podporządkowywana lub szufladkowana. Wychylenie się poza określone ramy grozi ostracyzmem społecznym, a w najlepszym wypadku zdziwieniem i śmiechem. Bardzo często taka osoba, odbiegająca od „norm”, staje się „seksualnie podejrzana”. Szkoda. To kwestia wychowania. Dziewczynka ma być grzeczna, posłuszna, a wszelkie przejawy indywidualności (skakanie po drzewach, zabawa samochodzikami, piłka nożna) są zręcznie hamowane. To samo jednak można zauważyć, jeśli chodzi o wychowywanie dzieci płci męskiej. Osławione powiedzenie „chłopaki nie płaczą” nadal święci tryumfy. Jednakże i tak to mężczyzna częściej, bez istotnej szkody, może puścić wodze fantazji, by odnaleźć swoje miejsce w świecie i sposób na siebie. Ponadto od zawsze wpajana jest mu odwaga, a kobieta musi ją nieraz sama w sobie odnaleźć, wypracować, wykrzesać. Płeć żeńska nawet swoim ciałem nie może rządzić wedle swojego uznania, żeby nie wzbudzać kontrowersji. Także wygląd i ubiór musi wpasować w odpowiednie zasady i konwenanse. Mężczyzna teoretycznie również. Jednakże na jego niedoskonałości częściej przymyka się oko.
            Czytając niektóre książki dostrzegłam jeszcze jedną zależność. Jeśli kobieta dopuści się takiego samego złego czynu jak mężczyzna jest bardziej lub mniej świadomie przez autora piętnowana. Autorem takich publikacji często bywają mężczyźni. Przypadek? Możliwe, że tylko się czepiam.


[*] Pomijam fakt, że w niektórych krajach ludzie MUSZĄ żyć tak jak nakazują obyczaje, kultura i religia