Czy zakład psychiatryczny to dobre miejsce na poszukiwanie miłości? Na własnej skórze chce się o tym przekonać bohater sztuki, który zamierza w nim przeprowadzić niecodzienne eliminacje na partnerkę swojego życia. Austriacka autorka – Silke Hassler – prowokuje wulgaryzmem, zaskakuje, ale też rozśmiesza. Tekst broni się sam, jednak dopełniony świetną grą aktorską, nabiera dodatkowych walorów. „Eliminacje” w reż. Emilii Sadowskiej to pełna słownej pikanterii odważna sztuka dla dorosłych, która zapewnia doskonałą rozrywkę na wieczór.
"Eliminacje"
Reżyseria: Emilia Sadowska
Występują: Marzena Bergmann, Katarzyna Kropidłowska, Irena Telesz, Radosław Hebal, Grzegorz Jurkiewicz;
Tytułowe eliminacje są jedynie pretekstem do opowiedzenia historii o ludzkich tęsknotach, problemach i słabościach. Zaglądamy do świata, do którego na co dzień nie mamy dostępu, a który zawsze będzie nas jakoś fascynował. Szpital psychiatryczny, dom wariatów, wariatkowo, psychiatryk…
Już takie obrazy jak „Lot nad kukułczym gniazdem” czy „Przerwana lekcja muzyki” poruszały widzów. Okazuje się, że w tej materii nadal można coś nowego stworzyć i dopowiedzieć. Szpital psychiatryczny Hassler nie jest tak mroczny, jednak nadal pociągający. Niby podglądamy szaleńców w wariackich sytuacjach, ale po chwili nasuwa się refleksja, że przynajmniej niektóre okoliczności są nam dziwnie znajome. Sztuka skupia się bowiem na relacjach damsko-męskich, głównie na ich erotycznym aspekcie. Tu mężczyzna okazuje się kiepskim zdobywcą, a kobiety otwarcie wykrzykują swoje seksualne potrzeby, niezadowolenie i poczucie niespełnienia. Ponadto każda z osób tam zamkniętych nie tylko poszukuje prawdziwej miłości, ale też czuje się odseparowana i samotna. Wyizolowani w wyizolowanym świecie. Podwójnie smutne.
Uwagę przykuwa ciekawa scenografia Katarzyny Stochalskiej. Scena, ubrana jakby w białe bandaże, nabiera dzięki nim klaustrofobicznego charakteru. Wrażenie trójwymiarowości powstaje natomiast dzięki umiejętnie rozłożonym podestom. Proste, ale jakie efektowne. Jako że przedstawienie bazowało głównie na słowie, aktorzy musieli liczyć jedynie na swoje sceniczne umiejętności. I choć niemal wszyscy wywiązali się z zadania, przykuwają uwagę i bawią, to przyćmiewa ich jednak Katarzyna Kropidłowska w roli Judyty. Wspaniale zarysowana postać kobiety pełnej sprzeczności, która walczy ze swoimi lękami. Nie boi się mówić tego, co myśli. A mówi głośno i dosadnie. Mocnym akcentem sztuki jest także postać wykreowana przez Irenę Telesz, która to nawet z drobnej roli potrafi wyczarować godną zapamiętania perełkę. Blado wypada na ich tle natomiast Pielęgniarz (Grzegorz Jurkiewicz).
Ciężko być samemu. Człowiek szuka partnera nieraz z czysto pragmatycznych względów. Chociażby dlatego, że w kark samemu nie da się… pocałować. O czym właściwie jest ten spektakl? O potrzebie kochania i bycia kochanym. Sama esencja „Eliminacji” wydaje się nieco gorzka, jednak spijamy też niejaką słodycz śmiejąc się z notabene wariackich sytuacji. Zaryzykowałabym tezę, że czasem cały świat jest takim wariatkowem i niemal w pewnym momencie zadzwoniło mi w uszach słynne zdanie z dramatu Gogola: „Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie.”
Spektakl można obejrzeć w Teatrze Jaracza w Olsztynie, w siedzibie tymczasowej - CEIK-u.