Sesjo, sesjo, ach to ty! Nie tylko trudny czas egzaminów, ale w ogóle cały okres studiów jest sprawdzianem dla naszego organizmu – głównie żołądka (choć wątroba mogłaby zaprotestować). Albo student się przejada, albo nie dojada. Wbrew pozorom, to pierwsza opcja zdaje się jednak dominować.
Brzuch studenta narażony jest na ciężkie i ciągłe „urazy”. Smakołyki kuszą, automaty z napojami energetyzującymi, przekąskami i kawą, uśmiechają się wdzięcznie i zachęcająco, papierosy są kopcone, bary na uczelni, w których najwięcej jest fast foodów, stoją otworem, a liczne imprezy wychodzą bokiem. I to dosłownie. Na domiar wszystkiego mało jest prawdopodobne, by stosować się do zdrowych zasad odżywiania – pięciu posiłków dziennie w regularnych odstępach czasu. Plan zajęć często to po prostu wyklucza. Stereotypowy student chodzi głodny, a wszystkie pieniądze przeznacza na alkohol. To mocno przesadzona wizja. Jeśli już głoduje, to najczęściej z własnej woli, bo jest na diecie lub ze stresu. Bo żołądek ściska i jeść nie może.
Agnieszka (studentka medycyny) – O tak, na pierwszym roku studiów bardzo przytyłam. 7 kilo! Miałam dużo zajęć – często do późnych godzin wieczornych. Niektóre fakultety trwały kilka godzin bez przerwy – nie było czasu na posiłek. Nadrabiałam wieczorami. Szczególnie w czasie sesji jadłam na noc. Stres zajadałam słodyczami, to był problem. To się odbiło na mojej wadze i bardzo źle się z tym czułam. W wakacje wzięłam się za siebie i zrzuciłam nadprogramowe kilogramy. Teraz bardziej uważam na to, co i kiedy jem.
Łukasz (student dziennikarstwa) – Może przytyłem, ale chyba nie przez studencki tryb życia. To domowe obiadki mnie podtuczyły. Chociaż na imprezy też chodzę…
Maria (filologia ukraińska) – W ciągu pięciu lat studiów tyję i chudnę na zmianę. Sinusoida. Pięć kilo w przód, pięć w tył i tak w kółko. To ciężkie wyzwanie dla zdrowia. Ale nie ma egzaminu nie do zdania…
Olga (filologia ukraińska) – Po tatusiu odziedziczyłam tendencję do tycia, więc nawet studencki tryb życia nie doprowadził mnie do szczupłej sylwetki. A szkoda! W stresie częściej sięgam po łakocie.
Marek (student mechatroniki) – Ja mieszkam w domu i mam zapewnione „mamine obiadki”. Raczej nie tyję. Nie muszę też wybierać między porządnym obiadem a imprezą alkoholową. Mam jedno i drugie!
Laura (studentka dziennikarstwa) – Uważam, że można właśnie schudnąć na studiach. Jest tyle zajęć, że je się mniej.
Jak widać, co student, to opinia. Są też przecież tacy, którym nic nie szkodzi. Jedzą, piją, co chcą i kiedy chcą, i zachowują nienaganną sylwetkę. Nie muszą się martwić o takie błahostki. Jednak jeśli już się komuś zdarzy te parę kilo w przód i będzie chciał się ich pozbyć, nie polecam "diety" jaką zastosowały chińskie studentki. Wydaje się to tak odrażające i absurdalne, że prawie niemożliwe. A jednak! Połykają one bowiem jaja glist ludzkich, aby szybko schudnąć przed rozmową kwalifikacyjną. Wszystko po to, by dostać pracę... Przerażające. Chyba mimo wszystko lepiej jest solidnie poćwiczyć.
Ewa, bardzo fajny tekst :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMonika G. :)
Dziękuję, zapraszam do regularnego czytania;)
OdpowiedzUsuń